niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 6. - I jeszcze jeden, i jeszcze raz...

Jako, że Ginny stwierdziła, że musi wrócić na noc do swojego domitorium, wstała i zaczęła się ubierać.

Jako, że była jedynie w bieliźnie usiadłem na łóżku, przyglądałem się jej i dopijałem resztę Wishey.
Zaproponowałem, że ją odprowadzę. Zgodziła się, więc szybko założyłem koszulę, nawet nie zapinając jej. Byliśmy przy wyjściu, kiedy ktoś zaczął walić w moje drzwi.

- Czego ?!

- Smoku, otwieraj !

Poleciłem Gryfonce zaczekać i otworzyłem drzwi. Do mojej sypialni wpadł Blaise. Zauważył dziewczynę.

- O, Ruda... Sorry, że wam przeszkadzam...

- Nie... My już skończyliśmy... - opuściłem wzrok.

- Słuchaj, Draco... Mamy pozwolenie na wypad na Pokątną, żeby kupić nowe miotły dla drużyny. Rozumiesz ? Będziemy w tym roku latać na Asteroidach !

- Będziecie mieli Asteroidy ?! A my ?

- Wy zostajecie przy Nimbusach. - odpowiedział Zabini. - Ale nie martw się, Ruda. Draco na pewno da ci się PRZELECIEĆ. - zaakcentował ostatnie słowo, tak, że miałem ochotę się na niego rzucić. Blaise uśmiechnął się kpiąco, a potem wlepił wzrok w butelkę od Ognistej. - Masz jeszcze ? Napiłbym się...

Wyciągnąłem z szafki jeszcze dwie butelki. Jedną podałem ją koledze a z drugiej się napiłem. Gryfonka przypomniała o siebie kaszlnięciem.

- Gin, zostań z nami... Nie zostawiaj mnie z tym kretynem ! - błagałem na kolanach.

- Jesteś pijany.

- Teraz trochę jestem... - przyznałem i pociągnąłem z butelki. - Ale tylko trochę... Mam mocną głowę. Gin, proszę zostań !

Ślizgon wypadł z mojego pokoju, żeby po chwili przyprowadzić Teo.

- Gin, błagam ! Nie zostawiaj mnie w tym stanie z nimi !

- Ruda ! - Nott przywitał dziewczynę, a później wyciągnął z mojej szafki kolejną butelkę alkoholu.

- Gin, nie odchodź !

- No, Ruda, zostań. Trzeba uczcić nowy rok szkolny, nasz ostatni. - namawiał Blaise. - I musimy opić koniec wakacji... I to, że Smoku się zabujał... I to, że cię posunął... I to, że Pansy się od niego odwali... I to, że będziemy mieli Asteroidy... I to, że Pottera tu nie ma... I to, że mamy tyle powodów, żeby się napić...

- Ok... Zostanę. - zgodziła się po chwili.

Podaliśmy jej butelkę z alkoholem.

- Ruda, opowiesz co robiliście zanim przyszedłem ?

- Przecież wiesz... - dziewczyna łyknęła Wishey.

- O szczegóły pytam.

- Smok...

Zakryłem jej usta dłonią.

- Kochana, zostawmy to dla siebie.

- Ale czemu ? Jeśli Blaise chce wiedzieć co robiliśmy to mu powiem...

- Skarbie, może odstaw już Ognistą, co ?

- Nie upiłam się jeszcze, misiu. Zanim wszedłeś, Blaise, ubierałam się, bo Smok musiał mnie rozebrać, żeby wpychać mi swój język do gardła...

Schowałem twarz w dłoniach. Dziewczyna wypiła za dużo. Ja w porównaniu do niej prawie nie tknąłem alkoholu... Przecież... To tylko dwie butelki... Prawie tyle co nic...

- ...już na Wieży Astronomicznej rozpiął mi...

- Gin, kochanie... On nie musi wiedzieć...

- Draco, ukochany... Nie przerywaj naszej pięknej... - wybełkotał Teo i położył się na podłodze nadal coś mrucząc.

- Uwaga ! Smoku mówi. - ogłosiłem. Kazałem ognistowłosej wstać i uklękłem przed nią.

- Ginny Weasley, czy chcesz wyjść za mnie ?

- Tak, Draconie Malfoy, wyjdę za ciebie...

- Trzeba to oblać ! - stwierdził Zabini i sięgnął po butelkę. - A teraz możecie się pocałować...
Wstałem i przyszpiliłem Gryfonkę do ściany. Chłopaki zaczęli śpiewać ,,I jeszcze jeden, i jeszcze raz...". Całowaliśmy się łapczywie przez moment, a potem przyłączyłem się do kolegów urozmaicając nasz repertuar o piosenkę... Tylko nie pamiętam jaką... Ginny położyła się na moim łóżku i nuciła marsz weselny. Otworzyłem trzecią butelkę...

Obudziła mnie Łasica. Leżałem na łóżku, ona siedziała na mnie. Blaise spał na fotelu z pustą butelką w jednej ręce, a Teo zasnął na podłodze pod drzwiami.

- Draco... Która godzina ?

Spojrzałem na zegarek. Przyglądałem mu się chwile.

- 9:23...

- Draco... Eliksiry zaczęły się o 9:00...

- Czekaj... Zwolnię nas z lekcji...

Podszedłem do stolika i na skrawku papieru nabazgrałem :

Drogi Severusie !
Proszę usprawiedliwij mnie, Blaise'a, Teo i  Ginny z lekcjii do obiadu. Mamy holernego Kaca. Caluje:
Draco <3

Wyszedłem przed drzwi i zagwizdałem na skrzata, który obiecał zanieść liścik do sali od eliksirów. Wróciłem do łóżka, a Ginny położyła się na mnie i wtuliła w mój nagi tors. Zasnąłem.

- Panie Draco, sir. - obudził mnie cichutki głosik.

- Czego ?

- Pan Lucjusz Malfoy prosi, żeby przyszedł pan do jego gabinetu jak najszybciej, sir.

- Przekaż, że przyjdę w czasie obiadu...

- Dobrze, panie Draco, sir.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz