czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 7. - Tak twierdził Severus...

 O życzeniach tradycyjnie zapomniałam. Ale i tak życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku.

- Malfoy... Malfoy, obudź się...

- Po co, Weasley ?

- Za godzinę zacznie się obiad... Odprowadzisz mnie do Wieży Gryffindoru ?

- Taa... Jasne. już idę.

Założyłem buty i wyszedłem z dziewczyną z mojego pokoju przez obraz Snape'a.

- Draco. - syknął Severus z obrazu. - Koszula.

- Co z nią nie tak ?

- Nie masz jej.

Spuściłem wzrok. Miał rację. Machnąłem na to ręką i poszedłem z rudą. Zatrzymaliśmy się przy obrazie Grubej Baby... Damy... W każdym razie przeprosiłem Gryfonkę za to, że ją upiliśmy. Uśmiechnęła się.

- Nie musisz przepraszać. Fajnie było. Chociaż głowa mnie boli... Widzimy się na obiedzie ?

- Mogę się trochę spóźnić... Masz zamiar znowu siedzieć mi na kolanach ?

- Właściwie, czemu nie ? A po obiedzie idziesz do Luny.

- Co ?!

- Podejdziesz do niej i skomplementujesz ją. Tak po prostu.

- Ale...

- Będę przy stole Ślizgonów. Do zobaczenia ! - wypowiedziała hasło i zniknęła za obrazem. Wróciłem do mojego pokoju i wybudziłem chłopaków. Marudzili i jęczeli. Kiedy w końcu wyszli zamknąłem za nimi drzwi i wszedłem do mojej łazienki. Obmyłem wodą twarz. Spojrzałem w lustro. Zobaczyłem w nim wysokiego chłopaka bez koszulki. Był umięśniony, a cerę miał bladą. Bardzo jasna, trochę już za długa, blond grzywka opadała mu na twarz. Szare oczy patrzyły przenikliwie, chwilowo nie wyrażając żadnych emocji. ,,Jestem niewiarygodnie przystojny" przemknęło mi przez myśl i usta, przed chwilą mocno zaciśnięte rozluźniły się w uśmiechu.

Założyłem szatę szkolną i przyjrzałem się odznace prefekta naczelnego. Zasługuję na nią. Tak twierdził Severus...

Stanąłem sztywno przed drzwiami i zapukałem. Wszyscy uczniowie byli teraz na obiedzie, a ja zamiast jeść i pić byłem skazany na wysłuchiwanie ojca, który mnie opierniczy... Kiedy doczekałem się zaproszenia do gabinetu otworzyłem szeroko drzwi i szybko wszedłem do środka. Usiadłem na fotelu na przeciwko Lucjusza. Wyciągnął bez słowa liścik, który wysłałem rano.

- Co to ma znaczyć ? - zapytał groźnie, dokładnie wypowiadając każdą literę.

- To prośba o usprawiedliwienie...

- Do kogo skierowana ?

- Do Severusa...

- Myślisz, że cię usprawiedliwi ? Myślisz, że twój nieżyjący ojciec chrzestny usprawiedliwi cię z lekcji, bo się upiłeś ?! - Lucjusz stopniowo podnosił głos.

- Nie...

- Jak śmieliście się upić w dniu rozpoczęcia roku szkolnego ? Kto pozwolił wam zażywać alkohol na terenie szkoły ?! Gdybym tu rządził wyrzuciłbym od razu waszą czwórkę za szkoły !

Milczałem.

- Gdzie twoje riposty, synu ?

- Nie mów do mnie ,,synu" ! Nie jestem twoim synem !!!

- Draconie...

- To ty powinieneś umrzeć ! Nie Severus ! On był dla mnie ojcem ! Nie TY !!!

- Uspokój się.

- To, że się upiłem to normalne w tym wieku.

- Kto wmówił ci takie bzdury ?

- Tak twierdził Severus. - odparłem chłodno.

- Severus... Severus już cię nie obroni. Mógłbym wysłać was do dyrektorki, ale tego nie zrobię. Ty przyjmiesz na siebie całą karę. Dostawa jakiegokolwiek alkoholu do twojego pokoju zostaje odwołana do końca semestru.

Westchnąłem. Myślałem, że skończy się o wiele gorzej. Wstałem i podszedłem do drzwi. Złapałem za klamkę.

- Matka się dowie. A teraz idź na obiad.

- Do widzenia, panie profesorze. - syknąłem i wyszedłem.

Kiedy dotarłem do Wielkiej Sali zastałem tam wesołych uczniów zajętych jedzeniem. Atmosfera, w porównaniu do tej panującej w gabinecie Lucjusza, była bardzo luźna. Usiadłem między Ginny a Blaise'em.

- Jak było ?

- Ochrzanił mnie i wycofał dostawę alkoholu do końca semestru. Nawet o Ginny nie wspomniał.

- Nieźle. A dyrektorka ogłosiła, że dzisiaj zjawi się Potter. Będzie miał lekcję OPCM z czwartoroczniakami. - skrzywiłem się. - Miał być na już śniadaniu, ale się...

Jak na zawołanie do sali wszedł Potter. Posadziłem sobie szybko Ginny na kolanach. Ona wtuliła się we mnie. Chłopiec-Który-Przeżył przeszedł przez środek Wielkiej Sali piorunując nas wzrokiem. Podszedł do nauczycieli witając się z każdym osobno. Uczniowie wrócili do posiłku i czekali aż zdaży się coś ciekawego.

- Chcesz powkurzać Pottera ? Mamy czas. Transmutacja jest za pół godziny.

- Ale...

- Co, Ruda, boisz się ? - Nott zachichotał.

- Nie boję się. - odparła obrażona.

- Czyli pocałujesz mnie jak Potter będzie już przy stole Gryfonów ? - zapytałem wyzywająco.

- Jasne. Możesz mnie nawet nosić na rękach przy nim.

Uśmiechnąłem się z satysfakcją.

Potter wstąpił na mównicę.

- Witam wszystkich.

- Cześć, Potter. - Blaise odpowiedział głośno. - Jak żyjesz po zerwaniu z dziewczyną ? - Ślizgoni wybuchli śmiechem. Przybiłem koledze piątkę.

- Bardzo dobrze. - syknął jadowicie Potter. - Dziękuję, że pytasz, Zabini.

- Wow, Blaise, jaki z ciebie szczęściarz. Potter pamięta twoje nazwisko. - kolejna salwa śmiechu wybuchła po mojej odpowiedzi przesyconej sztuczną słodyczą.

- Nie martw się, Malfoy, ciebie też pamiętam. Trudno zapomnieć o...

- Najprzystojniejszym chłopaku z naszego rocznika ? - zasugerowałem z wrednym uśmieszkiem.

- O najmłodszym śmierciożercy w zastępach Voldemorta. - dokończył nieprzyjemnie.

- No wiesz, Potter, w przeciwieństwie do ciebie, mi RODZICE pozwolili zrobić tatuaż.

- Nikt nie chciałby mieć wytatuowanego na ręce Mrocznego Znaku.

- Potter, nie mówię o tym. Mam inny tatuaż. Moja dziewczyna, Ginny, wie gdzie go mam. Prawda, kochanie ?

- Oczywiście, misiu. - odparła słodko.

- Bardzo się cieszę, Malfoy, że znalazłeś sobie dziewczynę. Jeśli chciałbyś ze mną pogadać to przyjdź później. Będę w szkole przez dwa dni.

- Smoku, niesamowite... Potter zaprosił cię na randkę ! - pisnął z ekscytacją Teodor.

Teraz zaśmiała się nawet Ginny. Kilkanaście śmiechów pojawiło się przy stole Krukonów i Puchonów.

- Z wielkim żalem muszę ci odmówić, Potter. Nie jestem homo. - bliznowaty zaczerwienił się ze złości. Spojrzałem na nauczycieli. Niektórzy zbladli. Lucjusz natomiast uśmiechał się ze szczerym rozbawieniem. Razem z kolegami zacząłem się rozkręcać.

- Ojej ! Jak ja mogłam chodzić z gejem ? - powiedziała Ginny, po czym zakryła sobie usta dłonią.

- Nieźle, mała. - pochwaliłem ją cicho.

- Ej, słuchajcie. - zaczęła Astoria poważnie. - Może Potter nie był gejem. Aż do Turnieju Trójmagicznego... W końcu zniknął na taak długo TYLKO z Diggorym... - zakończyła zanosząc się śmiechem.

Jędza McGonnagall wstała i jak zwykle popsuła nam zabawę.

- Ślizgoni ! Proszę o spokój ! Grozi wam utrata wielu punktów za naśmiewanie się z pana Pottera.

- Droga pani dyrektor. - ku mojemu zdziwieniu Lucjusz odezwał się w naszej obronie. Tak jakby zapomniał, że niedawno nawrzeszczałem na niego, a on twierdził, że zasługujemy na wydalenie że szkoły. - Czyżby pani nie zauważyła, że naśmiewanie się z Gryfonów to obowiązek Ślizgonów ? Przez tyle lat...

- Obowiązek ? Harry Potter jest naszym bohaterem, a podopieczni Slytherina żartują sobie z niego i upokarzają go !

- Widocznie mają powód, żeby to robić. Panie Potter, proszę mówić. Mam dużo pracy.

Okularnik zmierzył ojca wzrokiem i szybko powiedział

- Mam zaszczyt poprowadzić lekcję Ochrony Przed Czarną Magią dla czwartoroczniaków. Jak już wcześniej wspomniałem, w szkole zostanę przez dwa dni i jeśli ktoś miałby do mnie jakieś pytanie, prośbę zapraszam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Chętnie pomogę w dręczących was sprawach. Nie oczekuję żadnej zapłaty, to chyba oczywiste. Dziękuję za uwagę.

Zszedł z mównicy. Rozmowy rozpoczęły się na nowo. Sala powoli pustoszała. Zostałem z Ginny, Blaise'em i Teo.

- Ruda, czemu masz lekcje razem z nami, skoro ty jesteś rok młodsza ? Nie powinnaś mieć zajęć z szóstoroczniakami ?

- W wakacje miałam egzamin. Zaliczyłam go, więc mogę być na siódmym roku. - wytłumaczyła. Po chwili przypomniało się jej - Draco, mieliśmy się pocałować jak Potter skończy przemówienie.

- Czekaj, Gin... Własnie nadchodzi kolejna okazja.

Podszedł do nas czarnowłosy okularnik.

- Ginny, mógłbym odprowadzić cię na kolejną lekcję ? Chciałbym pogadać...

- Draco, może ?

- OK, Gin. Może. Widzimy się na transmutacji. - już miała wstawać, kiedy dopowiedziałem. - Ale chyba się ze mną pożegnasz, nie ?

Rudowłosa szybko zrozumiała o co mi chodzi. Szybko do mnie przywarła ustami. Nawet siedząc straciłem równowagę i musiałem podeprzeć się ręką, żeby nie położyć się na ławce. Gryfon przerwał nam chrząknięciem, za co miałem ochotę mu przywalić.

- Następnym razem się tak nie rzucaj... W miejscach publicznych.

- OK. Draco, co mamy po transmutacji ?

- Ja mam zielarstwo ale nie wiem co ty możesz mieć.

- Na razie.

- Mhm...

Odeszli w stronę drzwi. Potter odwrócił się do mnie, a ja bez głośnie powiedziałem

- Ona jest moja.

Tamten zbladł lekko. Rozejrzałem się po sali. Przy stole Krukonów siedziała Luna. Sama. Pożegnałem się z kolegami i podszedłem do niej. Usiadłem plecami do stołu.

- Hej, Blondi. Czemu siedzisz sama ?

- Eee... Ja... Budyń jem, a reszta już na lekcje poszła.

- Zawsze możesz podejść do nas. - skinąłem głową na Teo i Blaise'a.

- Dzięki, ale nie chcę wam przeszkadzać. Ginny z wami siedzi...

- Myślałem, że się przyjaźnicie.

- Przyjaźnimy się. Tylko, że... Ciebie i tak to nie interesuje.

- Czemu tak myślisz ?

Spojrzała mi prosto w oczy. Jej błękitne, cudowne oczy były utkwione we mnie. Czułem się wyjątkowy. Chciałem się tak czuć częściej. Chciałem czuć się tak ciągle. To było takie... Wspaniałe. Przyglądała mi się, jakby chciała mnie przejrzeć na wylot. Miałem nadzieję, że to się jej nie uda. W pewnej chwili odwróciła wzrok i mruknęła:

- Tak mi się wydaje...

- Pogadałbym z tobą dłużej, ale McGonnagall odejmie nam punkty jak spóźnię się na pierwszą lekcję. Do zobaczenia, Luna.

Wstałem i już chciałem iść, ale zatrzymałem się.

- Ładne kolczyki. - nie spojrzałem na nią, żeby zobaczyć jej reakcję. Po prostu poszedłem. Ale jej wzrok czułem na sobie aż wyszedłem za drzwi. Uśmiechnąłem się sam do siebie. To nie świadczy o mnie dobrze... Byłem z siebie dumny, że poszedłem do Krukonki. Na transmutację wślizgnąłem się niespostrzeżony przez nauczycielkę i usiadłem na swoim miejscu, koło Blaise'a. Rzuciłem do Rudej liścik :

,,Nic ci nie zrobił ? Jak coś to mu dowalę."

Gryfonka odwróciła się do mnie rozbawiona.