niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 5. - ,,Chcę ją", ,,Chcesz mnie", ,,Chcesz ją". Trochę o chceniu.

Tyle jedzenia... Ja jedynie zjadłem trochę budyniu czekoladowego popijając sokiem dyniowym. Rozmowa z kolegami była o wiele ciekawsza od jedzenia. Nott wspomiał coś o Ginny Weasley.

- Patrzcie. - Teo, Blaise i parę innych Ślizgonów skupiło się na mnie. Odwróciłem się do stołu Gryffindoru. Zawołałem rudą Gryfonkę. Na szczęście siedziała niedaleko. Spojrzała na mnie zaskoczona. Przyłożyłem dłoń do ust i ,,wysłałem" jej całusa. O dziwo, uśmiechnęła się słodko i złożyła z dłoni serduszko. Nikt nie spodziewał się po niej tego. Znajomi wydali z siebie z siebie długie ,,Uuu...", a ktoś zaczął klaskać i wołać ,,gorzko!". Nie musiałem długo czekać aż przyłączą się wszyscy Ślizgoni będący obecnie na siódmym roku. Usłyszałem parę zachęceń ,,Idź do niej". Gryfoni nie byli jednak tak entuzjastycznie nastawieni do zaistniałej sytuacji. Ale to Ginny wstała i zrobiła parę kroków moją stronę. Blaise zepchnął mnie z ławki. Przewróciłem oczami i stanąłem przy Weasley.

- Masz zamiar pocałować mnie na oczach całej szkoły czy zrobisz to na korytarzu ?

- Wiesz, Weasley, wolałbym tutaj. Bo wyjście stąd mogłoby być podejrzane...

Dyrektorka McGonnagall podniosła się, żeby zakończyć kolację. Ktoś od strony Puchonów krzyknął:

- Szybko !

Uniosłem pytająco brwi. Ruda westchnęła. W westchnięciu było można wyczuć oczekiwanie.

- Dawaj, Malfoy. Chyba, że wstydzisz się przy Lunie... - usmiechnęła się drwiąco.

- Zamknij się, Weasley. - odwarknąłem cicho. Przyciągnąłem ją do siebie, poczułem jak oplata rękoma moją szyję. Cała sala zamarła. Nawet dyrektorkę zatkało. Nachyliłem się i złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Resztkami wytrwałości powstrzymywałem się od oderwania ust od ust Gryfonki tylko dlatego, żeby zacząć całować ją po szyi. Zakończyłem pocałunek wzięciem rudej na ręce.

- Powiedz, Weasley, w co ja się wpakowałem?

- W nieźle kłopoty. - odparła dość tajemniczo.

- Chciałem Lunę...

- Ale ona ma Neville'a...

- Już niedługo, Weasley. Zobaczysz, ona będzie moja...

- Panie Malfoy, mógłby pan usiąść?

Odwróciłem się do dyrektorki i ze sztucznym uśmiechem odpowiedziałem:

- Oczywiście, pani McGonnagall.

Poszedłem w stronę mojego miejsca, ciągle trzymając na rękach Gryfonkę.

- A mógłby pan odstawić pannę Weasley ?

- A jeżeli ona nie chce być odstawiona ?

Usiadłem na moim wcześniejszym miejscu sadzając Ginny na swoich kolanach. Zarumieniła się czując na sobie piorunujący wzrok Gryfonów i nauczycieli oraz zazdrosnych Ślizgonek.

- Jesteś śliczna kiedy się rumienisz. - wyszeptałem rudowłosej komplement, a kiedy pani dyrektor zaczęła mówić spojrzałem na stół Krukonów i odszukałem Lunę. Włosy związała w kucyk, twarz miała odwróconą w stronę grona nauczycielskiego. Poczuła na sobie mój wzrok i zerknąła na mnie. Mimo kilkunastu metrów, które nas dzieliły zauważyłem błękit jej oczu. Nasze spojrzenia się spotkały. Usmiechnęła się. Ale nie do mnie. Do Ginny, która dłonią odwróciła moją twarz w stronę dyrektorki kończyła przemówienie przedstawianiem nowych profesorów. Zatrzymała się przy wykładowcy od eliksirów.

- Byliśmy zmuszeni przeszkodzić w pracy jednemu z ministrów, by przez pierwszy miesiąc zajęć zastąpił panią Elissę Xavien, która nie zdąży dotrzeć do szkoły w tym miesiącu... Tak, więc mam zaszczyt przedstawić wam pana Lucjusza... Malfoy'a.

Zbladłem. Pokręciłem głową. ,,To tylko głupi żart... Debilny żart..." przekonywałem sam siebie. Ale to nic nie dało. Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się gwałtownie i przeszła przez nie postać odziana w czarna szatę, podobną do tej, którą nosił prof. Snape. Ojciec zmierzył salę wzrokiem. Widząc Ginny na moich kolanach skrzywił się niemiłosiernie. Gryfonka wtuliła się we mnie. Była lekko wystraszona. Lucjusz szybkim krokiem podszedł do mównicy.

- Witam wszystkich. - zaczął chłodno. - Mam nadzieję, że wasza prof. Xavien dotrze jak najszybciej, ponieważ chciałbym jak najszybciej wrócić do mojej pracy. Życzę uczniom oraz nauczycielom wytrwałości w tym roku szkolnym. - zakończył, na szczęście krótkie powitanie, w którym nie wspominał o mnie. Dyrektorka pozwoliła się rozejść. Kiedy razem z Ginny i kolegami byłem przy drzwiach usłyszałem :

- Draconie!

Westchnąłem.

- Zaczekajcie.

Podszedłem do ojca z opuszczoną głową.

- Draconie, wytłumacz, co Weasley robiła na twoich kolanach.

- Siedziała.

- Twój ojciec chrzestny byłby zadowolony, że udało mu się nauczyć cię tej bezczelności dla starszych. - warknął Lucjusz. - To zdrajczyni krwi. Nie możesz...

- Mogę. I będę. A ty nic z tym nie zrobisz. Rozumiesz? Nic.

- Za dużo czasu spedzałeś z Severusem. Zastanów się nad tym co mówisz, Draconie.

- Niech pan się nie miesza w moje życie, panie profesorze. - wycedziłem. - I jestem bardzo zadowolony z umiejętności nabytych, dzięki Severusowi Snape'owi.

Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do czekających na mnie Ślizgonów i Gryfonki. Złapałem rudą za rękę i wyszliśmy z Wielkiej Sali. Koledzy poszli do Pokoju Wspólnego, a ja z Ginny weszliśmy na Wieżę Astronomiczną. Oparłem się o barierkę i zapatrzyłem się w dal.

- Od kiedy stawiasz się ojcu ?

- Od kiedy Severus zginął. On był dla mnie ojcem. Nie Lucjusz.

Weasley przysunęła się do mnie.

- Ona nie chce mnie znać, prawda ?

- Luna ? - dziewczyna zastanowiła się. - Dlaczego tak myślisz ? Chyba nie ma powodów, żeby...

- Ma. Wiele. Pierwszym powodem jest to, że przeszedłem do Voldemorta... Wszyscy mnie za to nienawidzicie.

- Ale, Malfoy...

- Może się jej podobam, ale to nie zmienia faktu, że w życiu nie będziemy razem. Nigdy nie będę z Luną, a tym bardziej z tobą. To bez sensu, Ginny. Nie powinienem cię całować. Nie powinienem patrzyć na Lunę, bo wtedy o niej myślę. A kiedy o niej mysle mam nadzieję. Nadzieja jest dla głupich...

- Gdyby nie nadzieja i zaufanie nie byłoby miłości.

- Po co komu miłość ? I tak wszyscy umrzemy...

- Och, Malfoy... Czy ty musisz być takim pesymistą ? Miłość jest piękna... Teraz powiedz, co czujesz do Luny ?

- No ja... Chcę ją.

- Nie zupełnie o to mi chodziło... Mam lepszy pomysł. Wyobraź sobie, że nią jestem i pocałuj mnie. Po pocałunku można dużo się dowiedzieć...

Pocałowałem ją. Trzeci raz w tym dniu. Znowu wywołało to u mnie ekscytację. Nikt na nas nie patrzył, więc pozwoliłem sobie na więcej namiętności.

- Widzisz, Weasley... Nie wiem co do niej czuję... Ja po prostu ją chcę. Tak jak chcę ciebie... Może pójdziemy do mojej sypialni ?

- Jesteś pijany ? - spytała niepewnie cofając się, kiedy na nią napierałem.

- Nie... No chodź. Mam tajne przejście do pokoju. Nikt cię nie zobaczy... - włożyłem rękę pod jej bluzkę szukając zapięcia od biustonosza.

- Malfoy, napewno nic nie piłeś ?

- Możliwe, że Blaise dolał mi coś do soku... Ale jakie to ma znaczenie ? Przecież tego chcesz... A poza tym miałaś sprawdzić co czuję do Luny... - rozpiąłem jej stanik z zachęcającym uśmiechem. - No, Łasico... Taka okazja może się nie powtórzyć... - nachyliłem się i wyszeptałem do jej ucha :

- Chcesz mnie...

- Nienawidzę cię za to...

- Za co ?

- Za to, że jesteś taki gorący...

Uśmiechnąłem się z satysfakcją i poprowadziłem Gryfonkę do lochów. Stanąłem przed obrazem Severusa Snape'a i wypowiedziałem hasło : Książę Slytherinu. Obraz jedynie westchnął na widok rudej i odsunął się odsłaniając przejście.

- Draco, jaki ty jesteś głupi...

Wzruszyłem ramionami i wszedłem do środka. Podszedłem do szafki, z której wyciągnąłem butelkę Ognistej Wishey. Napiłem się i podałem alkohol dziewczynie. Wypiła trochę i postawiła butelkę na szafce przy moim łóżku, na którym usiadła.

- Czekam, Smoku.

- Nie będziesz żałowała, Łasico.

Popchnąłem ją na łóżko. Położyłem się na niej, podpierając się jedynie na łokciach. Rozpięła mi koszulę, którą szybko z siebie ściągnąłem i zająłem się jej bluzką, która niedługo potem leżała na podłodze. Musnąłem jej wargi swoimi. Pocałunek był coraz mocniejszy, namiętnejszy, aż w końcu udało mi się zmusić Gryfonkę do otworzenia ust, żebym mógł włożyć swój język do jej gardła i sprawić by cicho jęknęła. Jedną ręką zmierzchwiła mi włosy, a drugą jeszcze bardziej przyciągnęła do siebie. Zgięła nogę w kolanie, a ja ułożyłem się wygodniej.

***

Opadłem na łóżko obok rudej oddychając głęboko. Dziewczyna oznajmiła :

- Niezły byłeś...

- Niezły ? Byłem genialny...

- I strasznie napalony... A do tego wypiłeś całą butelkę Ognistej.

- Dowiedziałaś się co czuję do Luny po pocałunku ?

- No ty... Chcesz ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz