wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 2. - Początek Podróży

- Draaaco !

Najpierw usłyszałem podniecony krzyk, a potem zarzuciła mi się na szyję. Zdezorientowany czułem na sobie wzrok przechodzących niedaleko osób. Objęła mnie i nie chciała puścić. Chwilę później zauważyłem Astorię Greengrass, która ciągnęła za sobą swoją walizkę. Usmiechnęła się do mnie.

- Cześć Pa... Pansy... 

- Tęskniłam za tobą, misiu...

- Domyślam się. Chętnie bym z tobą pogadał, ale Blaise czeka na mnie w pociągu...

- Och, Draco... Będziemy mieli bardzo dużo czasu do rozmów.

- Spotkamy się jak wrócę na święta...

Wyrwałem się z uścisku i poszedłem do pociągu. Pansy szybko mnie dogoniła. Chichocząc złapała mnie za rękę.

- Dowiedziałam się, że jedziesz do szkoły, więc przekonałam rodziców...

Stanąłem. Przełknąłem ślinę.

- Do czego przekonałaś rodziców ?

- Do mojego powrotu do Hogwartu. Byli przeciwni, ale udało mi się ich namówić. Czemu stoisz ? Stało się coś ?

- Nie... Słuchaj Pansy... Ja mam dziewczynę. - chciałem jak najszybciej pozbyć się koleżanki.

- No jasne, że masz. Mnie.

Pociągnęła mnie do Hogwart Express. Dołączyła do nas Astoria. Szybko znaleźliśmy Zabiniego, który uśmiechnął się na widok Greengrass, a kiedy weszła Parkinson - parsknął śmiechem. ,,Współczuję" szepnął w moją stronę. Zignorowałem go i usiadłem przy Astorii. Zarumieniła się delikatnie.

Podobałem się jej. Od kiedy byłem na 5. roku. Ona była na 4. i często przyłapywałem ją na wpatrywaniu się we mnie maślanymi oczami. Przez pewien czas chodziłem z jej starszą siostrą - Daphne, ale Pansy nie pozwoliła na dłuższy związek. Lubiłem Pansy. Jako koleżankę. Nic więcej. A czasami mniej... Była strasznie denerwująca i nie pozwalała mi umawiać się z innymi dziewczynami. Połowa dziewczyn z Hogwartu do mnie wzdychała. Druga połowa do Pottera. Za mną latały Ślizgonki, garstka Puchonek i ponad połowa Krukonek. Reszta wolała Chłopca-Który-Przeżył. Ale tak naprawdę nie wiedziałem w której części Krukonek była Pomyluna... Widziałem ją na peronie... Wyładniała. Ale nie tylko ona...

Głowa Astorii bezwładnie opadła na moje ramię przez co Pansy spiorunowała nieprzyjemnym wzrokiem śpiącą dziewczynę. Warknęła coś, że idzie do łazienki i wyszła. Wiecznie o mnie zazdrosna...

- Trzeba jej kogoś znaleźć, Blaise.

- Jak chcesz się jej pozbyć, to pocałuj Astorię przy niej i będziesz miał spokój...

- Astorię... ?

Szatynka była bardzo ładna. Miała jasną cerę i ciemnozielone oczy. "Wszystko niby pięknie, ale... Nie chcę, żeby związek z Greengrass skończył się po dwóch tygodniach, a na razie czuję, że nie stać mnie na coś dłuższego. Szczególnie jeśli Pansy w końcu się ode mnie odczepi..." myślałem. Astoria wydawała się delikatna. Wiedziałem, że pocałunek że mną narobi jej niepotrzebnych nadziei. Z drugiej strony chęć pozbycia się Pansy była wielka...

Jakieś krótkie te rozdziały... Postaram się następnym razem wrzucić coś dłuższego. Czekam na komentarze. I uprzedzam, że mam straszną chęć wrócić do Scorpiusa i Caroline... Ale później zobaczę czy uda mi się sklecić coś na ich temat. Chciałabym też prosić o uwagi nt. bloga. Co się nie podoba ? Co powinnam zmienić ? Tyczy się to również postów. Dziękuję za uwagę.

2 komentarze:

  1. Czekam na Lunę !!! ;P Na razie fajnie XD Pozdrawiam i życzę świątecznej weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zdrowo FOCHnięta. Jako iż Luna x Draco to motyw przewodni mego istnienia w ostatnim roku, zaczynam być zła.

    OdpowiedzUsuń