środa, 9 października 2013

Rozdział 13. - Naiwni kochają mocniej.

- Ekhm... Draco? - zatrzymała mnie jeszcze na chwilę Ginny.

- Co, kicia?

- Spotkamy się jeszcze kiedyś?

Zbliżyłem się do niej i wierzchem dłoni pogłaskałem ją po policzku. Te duże, zielone oczy były na prawdę urzekające. Delikatna skóra obsiana słodkimi piegami idealnie pasowały do ognistych włosów. Mimo wszystko po raz kolejny w myślach przyznałem, że coś mnie ciągnie do tej dziewczyny. Lekki uśmiech zniknął gdy spojrzałem w głąb jej źrenic. Z żalem. Wplotłem swoje palce między jej. Oparła głowę o moją klatkę piersiową, a ja uniosłem wzrok do sufitu. Z długim westchnieniem pokręciłem głową. Spojrzała się na mnie, tak jak gdyby nie zrozumiała przekazu.

- Nie. To koniec - wyjąłem różdżkę i machnąłem ją, sprawiając, że w mojej dłoni pojawiła się biała róża. - W tym momencie zazdroszczę Potterowi, wiewióro - zażartowałem niezbyt wesoło i wręczyłem kwiat w ręce rudej. - Uważaj na kolce. I... Do zobaczenia...

- Widzimy się na lekcji... Smoku...

Nasze usta były milimetry od siebie. Nie mogłem się zdecydować czy ją pocałować przez chwilę. W końcu emocje wygrały i pocałowaliśmy się. Tak zwyczajnie. Nic szczególnego. Ostatni raz. Niby nic, a jednak... Głęboko zaczerpnąłem powietrze, wdychając jej zapach i odwróciłem się. Odszedłem rozłączając nasze dłonie. I już się nie odwróciłem. A powinienem? Bez pukania otworzyłem drzwi do gabinetu ojca i usiadłem na krześle z miną męczennika. Lucjusz mierzył mnie wzrokiem parę minut. Siedzieliśmy w ciszy. Zastanawiałem się, czego tym razem ode mnie chce. Dowiedział się o końcu wyroku wujka? Nie wiedziałem czego mam się spodziewać.

- Wiem, że będziesz na procesie Rudolfa. Ale nie po to cię wezwałem. Zauważyłem, że jesteś bardzo niestały w uczuciach i... Może jednak rozwinąłbyś znajomość z panną Lovegood?

- Co?! - Nie rozumiałem. Nie rozumiałem nic. Ale... Jak to?... Ale...

- Wydawało mi się, że ją lubisz...

- Bo lubię... Ale od kiedy interesują cię moje relacje z dziewczynami?

- Masz już 18 lat... Razem z matką planowaliśmy, że oświadczysz się panience Greengrass, lecz ostatnio myślałem nad poprawieniem... Niewinności naszego nazwiska. Kontakty z innymi rodzinami są ważne... Oczywiście nie nalegam, żebyś nadal trzymał się panny Weasley - Lucjusz skrzywił się wypowidając to nazwisko. - Doskonale wiemy, że Artur nie wyda ci swojej córki...

- Ja... Już skończyłem... Z Ginny...

- Tym lepiej - westchnął. - Chciałbym też, żebyś jednak przyłożył się do nauki i nie opuszczał szkoły do końca roku.

Zatkało mnie.

- W razie gdybyś jednak wolał zamieszkać z Rudolfem, przypominam, że bez problemu was znajdziemy. A teraz idź. I pamiętaj. Planujemy twój ślub za 2-3 lata. Może warto... Żebyś przyłączył się do przygotowywań.

Bez słowa opuściłem gabinet i poszedłem do szklarni. W ciszy wykonywałem polecenia. Nieprzytomnie wytrwałem do wieczora. Wręcz automatycznie przygotowałem się do spotkania z Luną. Wychodząc do salonu Ślizgonów usłyszałem gwizdanie. Blaise. Uśmiechnąłem się słabo i usiadłem na sofie obok niego.

- Ej, co jest? Idziesz na tą randkę jak na skazanie.

- Jaką randkę? - Zainteresowała się Pansy.

- Smoku idzie z Luną na randkę - odpowiedział niedbale kolega.

- Nie wyglądasz jakbyś chciał się z nią spotykać. Może lepiej zostaniesz ze mną? - z iskierką w oczach zapytała czarnowłosa. Wykrzywiłem się.

- Nie, dzięki. Wszystko ok... Po prostu nie wiem...

- Jak zawsze niezdecydowany... - zaczął Blaise. - Przecież wiesz. Z Ginny koniec. Sam to skończyłeś. Z Luną masz szansę. Jest ładna, słodka i w ogóle. Z tego, co wiem, gejem nie jesteś, więc co ci nie pasuje?

- No nie wiem... Z jednej strony...

- Musisz iść, bo się spóźnisz. Leć, ale nie przeleć - zaśmiał się.

- No przecież wiem... - wstałem i udałem się pod pokój Krukonów. Czekałą tam na mnie ubrana w jeansy i zwykłą niebieską bluzkę. Burza blond włosów okalała twarz dziewczyny. Ja też nie byłem jakoś szczególnie wystrojony. Czarne spodnie, czarna bluza z kapturem, a pod nią zielona koszulka na krótki rękaw. Rzuciłem krótkie ,,Hej", ona odpowiedziała i poszliśmy na zewnątrz zamku. Niezręczna chwila. Po paru minutach spaceru usiadłem pod drzewem wraz z blondynką. Zauważyłem, że lekko dygocze, więc dałem jej bluzę. Okryłem ją szczelnie ubraniem, a ona przysunęła się do mnie. Otoczyłem ją ramieniem i siedzieliśmy, patrząc w gwiazdy. Szum drzew zagłuszał nasze oddechy. Przyjrzałem się dziewczynie. Rzeczywiście była bardzo ładna. Taka spokojna...

- I co z Ginny?

- Koniec. Zdecydowaliśmy się już nie spotykać. A jak z Longbottomem?

- Jeszcze nic nie wie.

- Ja też jeszcze nic nie wiem - powiedziałem zaczepnie.

- A co chciałbyś wiedzieć?

- Co o mnie myślisz?

- Myślę, że jesteś... Inny.

- W jaki sposób inny?

- Zależy kiedy. W tym momencie pozytywnie. Teraz jesteś ciepły i  kochany. Teraz... A jaka ja jestem?

- A jaka chciałabyś dla mnie być?

- Idealna...

- Jesteś jeszcze lepsza.

Nachyliłem się w jej stronę. Pokręciła głową, a ja spojrzałem się pytająco w jej oczy. Lekko uniosła kąciki warg i położyła głowę na moim ramieniu, zamykając oczy. Zacząłem szeptem ją komplementować. Mówiłem, że jest piękna, cudowna i, że chcę, żeby ze mną została. Że nie mogę napatrzeć się w jej oczy. Kłamałem?

1 komentarz:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Awards!
    Więcej informacji na moim blogu!
    kodlyokoandme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń