Szliśmy w stronę jeziora. Trzymałem Ginny za rękę. Opowiadała mi o
wycieczce do Egiptu. ,,Szczęśliwa rodzina zdrajców krwi..." pomyślałem
sobie. Może trochę jej zazdrościłem. ,,Co z tego, że są biedni ? Są
zadowoleni...". Kiedy skończyła zauważyła, że jej nie słucham.
- Wszystko OK ?
- Jasne. Zamyśliłem się. - odparłem chłodno.
Dziewczyna zatrzymała się.
- Nigdy nie pomyślałabym, że będę z tobą chodzić, Draco.
- Też nie miałem zamiaru z tobą chodzić...
- Na pewno wszystko dobrze ?
- Tak.
Westchnęła.
- Muszę iść, Ginny. Źle się czuję. - skłamałem, żeby jak najszybciej zakończyć to spotkanie.
-
A jak się pytałam czy jest OK to oczywiście powiedziałeś, że tak...
Widzimy się jutro na śniadaniu. Paa. - pocałowała mnie i poszedłem do
swojego pokoju.
Kiedy wszedłem do pokoju zauważyłem leżący na biurku czarny dziennik. Wziąłem go do ręki i przekartkowałem. Był pusty.
- Severusie ?
Profesor pojawił się w ramie obrazu wiszącego nad drzwiami do mojego pokoju.
- Czego potrzebujesz, Draco ?
- Skąd się wziął tu ten zeszyt ?
-
Nie wiem. Prawie cały dzień siedziałem w pokoju q i z drugiej strony
drzwi. Nikt tu nie wszedł - tego jestem pewny. Byłem u ciebie raz. Wtedy
nie było tu żadnego notatnika.
- To skąd się tu wziął ?
- Nie jestem wszechwiedzący. - mruknął Severus i przeszedł do innej ramy.
Westchnąłem.
Usiadłem przy biurku i schowałem twarz w dłoniach. Rzeczywiście
poczułem się źle. Rozejrzałem się. Prawie krzyknąłem na widok
czarnowłosego chłopaka leżącego swobodnie na moim łóżku. Nie był blady.
Był abalstrowy. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulkę na
ramiączkach. Umięśnione ramiona pokrywały blizny, niektóre świeże.
Wydawało mi się, że go znam, chociaż mógłbym przysiądz, że widzę go
pierwszy raz w życiu.
- Siema, Draco.
- Kim ty...
- Nie pytaj o nic. Ja ci wszystko wytłumaczę.
- Nie rozkazuj mi. - syknąłem.
- Dobra, spokojnie. Masz coś do picia ?
- Sprawdź barek.
-
Nie chce mi się. Przyniesiesz... - spojrzałem na niego morderczym
wzrokiem. Zrozumiał. - To ja zacznę tłumaczyć o co chodzi... Nazywam się
Spider. Właściwie to Spiderus Death. Jestem na usługach Jej Królewskiej
Mości Czarnej Królowej Ligei. Jestem wampirem. Jestem nieśmiertelny.
Jestem twoim... ojcem. - zachichotał. - Poniosło mnie... Nieważne.
Królowa przesyła ci dziennik. Zostaniesz...
- A tak na serio to co ty tu robisz ?
- Tak na serio to mam ci przekazać, że zostałeś zabójcą.
- Chwila... Co ?!
-
Z a b ó j c ą. Nie znasz tego słowa ? Będziesz zabijał ludzi. Królowa
wszystkie wskazówki będzie przekazywać przez ten dziennik. Ale ty NIE
MOŻESZ w nim pisać. Rozumiesz ?
- Ja nie słucham rozkazów. Ja
je... - spojrzałem w oczy przybysza. Czarne, głębokie oczy. I stałem się
mu posłuszny. - Ja... Nie będę pisał w dzienniku od Jej Królewskiej
Mości Czarnej Królowej Ligei.
- Od razu lepiej. Już cię lubię. Jak będziesz grzeczny masz szanse poznać Dianę.
- Kim jest Diana ?
- Córką Ligei. Dałbym ci jej zdjęcie, ale masz dziewczynę.
- Co ma zdjęcie do mojej dziewczyny ?
-
Nie będziesz mógł oderwać od Diany wzroku. Jest bardzo ładna. Ale ja
tam nie wiem... Nie będę przecież oceniał wyglądu swojej siostry.
Bierzesz na własną odpowiedzialność.
Spider podał mi kopertę i
został pochłonięty przez czarną mgłę niewiadomego pochodzenia. Myślałem,
że zaraz obudzę się i całe zajście wytłumaczę sobie głupim snem. Ale
nie budziłem się. Usłyszałem walenie pięścią w moje drzwi.
- Otwieraj !!! - krzyk na pewno wydała Ginny.
- Dobra... - machnąłem różdżką i drzwi się otworzyły. Ruda wpadła do pokoju.
- Musisz mi pomóc.
- W czym może pomóc dzielnej Gryfonce taki zły Ślizgon ?
- Chodzi o Harry'ego...
- Pottera ?
- Nie. Stylesa.- warknęła sarkastycznie. - Ogarnij się, Malfoy !
- Spokojnie... Harry to takie pedalskie imię, nie ?
- Daj spokój ! To nieważne. Ten debil wezwał tu Rona. Razem z Hermioną przeszukali mój pokój.
- I ?
- Musisz pozbyć się Harry'ego.
- Stylesa ? - uśmiechnąłem się kpiąco. - To chyba nie mój problem, prawda ?
Ginny coś odpowiedziała, ale nie słuchałem jej. W głowie usłyszałem hipnotyzujący głos Spidera.
,,Pocałuj ją. "
Nie
próbowałem się sprzeciwiać. Zamknąłem dziewczynie usta pocałunkiem.
Zamknęła oczy. Pojawiła się za nią czarna mgła, z której wyszedł syn
Czarnej Królowej, w którą nadal nie wierzyłem. Białą dłonią dotknął
ramienia Gryfonki. Najwyraźniej nic nie poczuła.
- Nawet ładna... Szkoda ci jej będzie ? Raczej nie...
Nie słyszała go.
- Trzymaj.
Podał mi nóż. Złapałem ostrze niepewnie.
- Dobrze wyceluj. Nie zabij jej. Po prostu spraw, żeby straciła przytomność.
Ginny
powoli się ode mnie odsuwała. Szybko wysunąłem nóż, który szybko
przebił skórę brzucha rudej. Spojrzała na mnie zszokowana i osunęła się w
moje ramiona. Spider zaczął bić brawo.
- Mówiłem, że będziesz
się nadawał. Pięknie. Daj mi ją. Zostawię ją w Wielkiej Sali, a potem
wykonasz drugie zadanie, które znajdziesz w dzienniku.
Chłopak wziął dziewczynę na ręce i przyjrzał się jej.
- Rzeczywiście nie najbrzydsza...
Usiadłem na łóżku i otworzyłem dziennik. Na pierwszej stronie zaczęły pojawiać się czerwone litery.
,,Jesteś
Draco Malfoy. Jesteś smokiem. Jesteś zabójcą. Moim. Jesteś idealny.
Twoim pierwszym celem jest Hanna Abbot. Wykonaj to jak najszybciej.
Spider da potrzebną ci broń. "
Polecenie było krótkie, zrozumiałe
i nie mogłem go nie wykonać. Nie mogłem. Tak samo jak nie mogę pisać w
dzienniku. To zakazane. Ale otworzenie koperty nie jest zakazane.
Porwałem papier, z którego była koperta i wyjąłem z niej zdjęcie
dziewczyny. Najpiękniejszej jaką widziałem. Kruczoczarne przechodzące w
fiolet, długie włosy opadały jej kaskadami na alabastrowe ramiona. Cerę
miała taką samą jak jej brat. Oczy były fioletowe do bólu, a usta
czerwone jak krew. Była PRZEPIĘKNA. Chciałem ją dotknąć, porozmawiać,
zobaczyć na żywo. Zapomniałem o reszcie świata. To było więcej niz
zauroczenie. To było nawet więcej niż porządanie. Chyba nie znam
mocniejszych słów. Nie szkodzi...
- No i po tobie, stary... - mruknął Spider. - Oddawaj to zdjęcie i idź wykonać zadanie.
- Zaraz...
- Świata przez nią nie będziesz widział...
- Mhm...
- Stary... Idź !!!
Leniwie
się podniosłem i ze zdjęciem poszedłem w stronę drzwi. Oparty o framugę
wampir wyrwał mi z rąk obrazek. Mruknął coś, że jestem kretynem.
Wyszedłem z pokoju. Czarnowłosy stuknał mnie w ramię i wcisnął mi w dłoń
buteleczkę.
- Trucizna. Zabija w minutę. Zrób to szybko.
- Ale... Zdjęcie...
- Jak wrócisz. A teraz zjeżdżaj !
Westchnąłem
i poszedłem pod Pokój Wspólny Puchonów. Kazałem zawołać Abbot. Wyszła
zza obrazu bardzo zdziwiona. Bez słowa zaciągnąłem ją w ciemny
zakamarek. Nakazałem ciszę. Kazałem jej otworzyć buzię. Wykonała
polecenie. Głupia Puchonka... Podałem jej fiolkę i kazałem wypić.
Zrobiła to. Szybko zaczęła osuwać się na ziemię. Wydawało mi się, że
usłyszałem dziewczęczy pisk. Pobiegłem do rogu ściany i rozejrzałem się.
Zauważyłem blondynkę biegnącą przed siebie. Ruszyłem za nią. Złapałem
ja w końcu.
- Nic nie widziałaś, jasne ?
- Zabiłeś ją.
- Nic nie widziałaś. - powtórzyłem.
- Jesteś mordercą... - zaczęła się wycofywać, chociaż nadal trzymałem ja za rękę. Zobaczyłem strach w jej oczach.
- Luna to nie tak...
- Puść mnie, bo zacznę krzyczeć.
Puściłem jej nadgarstek i uciekła. Miałem ochotę za nią pobiec, ale wróciłem do pokoju powzdychać do zdjęcia.To mógł być błąd. Kolejny...
łoł ? brak mi słów nieźle to napisałaś tego bym się nie spodziewała :O
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział :D
Wreszcie coś się dzieje. DM, zrozum, ty masz talent. Wyobraź sobie, że gdzieś w środku ciebie jest zawór. On przecieka - to jest wena, którą czasami uwalniasz. W twoim przypadku jest jej wiele. Czekam zniecierpliwiona na to, co się stanie w twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńZdecydowana Luna :3