sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 1. - Krótki Wstęp

Wklejam krótki początek opowiadania.  Pozdrawiam. :D

- Muszę ?

 
- Tak, Draco. Musisz. Ministerstwo nie przyjmie cię bez pełnego wykształcenia.

- W takim razie zatrudnię się gdzieś indziej...

- Niby gdzie ?

- Wolałbym pojechać do Durmstrangu. Uczyłbym eliksirów.

- Żeby zostać nauczycielem musisz posiadać pełne wykształcenie.

Wiedziałem, że rozmowa z Lucjuszem jest bezcelowa. Westchnąłem i poszedłem do swojego pokoju. Wakacje się kończą... Trzeba się spakować... I wrócić do Hogwartu. Do szkoły, w której będę pod szczególnym nadzorem nauczycieli, bo w każdej chwili mogę zabić jakiegoś ucznia lub wykładowcę. Oczywiście takie założenie jest bezsensu. Chociaż z drugiej strony... Ta jędza McGonnagall jest strasznie denerwująca. Mógłby zdarzyć się jakiś nieszczęśliwy wypadek i posada dyrektora zwolniłaby się...

- Draco ! Blaise przyszedł ! - usłyszałem głos matki. Blaise ? Czego on ode mnie chce ?

- Niech przyjdzie do mnie, na górę. Wie gdzie mój pokój. - odpowiedziałem głośno. Na tyle głośno, żeby Narcyza mnie usłyszała. Po chwili do mojej sypialni wszedł Blaise Zabini.

Zabini miał ciemną skórę, oczy i czarne włosy. Był wysoki (wyższy ode mnie), silny, szczupły i niegłupi. Można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Zawsze trzymaliśmy się razem, chociaż Blaise był typem odludka. Skromniejszy ode mnie, bardziej zamknięty w sobie, ale potrafił być tak samo złośliwy i pomysłowy. Sprytny ? Jak każdy Ślizgon. Ceniłem w nim upartość, ostry język i poczucie humoru, które było prawie takie same jak moje. Ponadto nieźle łatał na miotle, był dobry w zaklęciach i eliksirach (nie lepszy ode mnie), oczywiście miał czystą krew i nie tolerował szlam. Dobry uczeń, kolega oraz niedoszły Śmierciożerca. Zazdrościłem mu tego, że nie zmusili go do wyrobienia sobie Mrocznego Znaku... Po śmierci Czarnego Pana znak powoli zanika... Bardzo powoli. Jak na mój gust za wolno.

- Po co przyszedłeś ? 

- Nudzi mi się, nie chce siedzieć  w domu i rodzice każą mi wracać do Hogwartu, więc muszę iść na Pokątną. Idziesz ze mną ?

- Jasne. Wezmę pieniądze i możemy iść.

Co ona tam robiła ? Dlaczego kupowała książki do szkoły ? Jest ,,bohaterką". Nie musiała kończyć Hogwartu. A jednak stała tam i czekała aż kasjerka poda jej odpowiednie podręczniki. Razem z Blaise'em stanąłem jak wryty, przyglądając się jej. Włosy miała dłuższe niż podczas bitwy. Na jej twarzy nie został żaden znak po walce. Odwróciła się do nas. Otworzyła ze zdziwienia usta. Zaniemówiła widząc mnie i kolegę, trzymającego książki wymagane na siódmym roku.

 
- Wy wracacie do Hogwartu ?!

- Też się cieszę, że cię widzę, Granger. - warknąłem sarkastycznie i podszedłem do kasy. Usłyszałem za sobą retoryczne ,,Dlaczego ???" wypowiedziane przez Zabiniego.

Po chwili wyszliśmy z księgarni. Obeszliśmy jeszcze parę sklepów, aż w końcu weszliśmy do Trzech Mioteł.

- Muszę się czegoś napić...- stwierdziłem, rozglądając się po lokalu.

- Piwa Kremowego ?

Parsknęliśmy śmiechem. Piwo Kremowe było dobre... Jak byliśmy na czwartym roku.

- Jedną Ognistą. - Blaise złożył zamówienie. Usiedliśmy przy stoliku popijając Whisky. Rozmawialiśmy. Najpierw o wakacjach. Potem żaliliśmy się sobie, że rodzice zmusili nas do powrotu do szkoły. Zaczęliśmy temat dziewczyn. I wtedy weszli oni. Potter i banda. Na widok Pottera, Weasley'ów, Granger i Longbottoma wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

- Ej, Malfoy ! To prawda, że wracasz do szkoły ? - głos Longbottoma rozległ się po sali. Odwróciłem się zaskoczony. Powoli podszedłem do stołu przy którym siedzieli.

- Wracam. Czemu się tym interesujesz, Longbottom ?

- Hermiona mówiła, że widziała was w Esach i Floresach.

- Co cię to obchodzi, Longbottom ?

- Chcę mieć powód, żeby namówić Lunę do nie wyjeżdżania do szkoły.

- Lovegood ? Ona wraca ? Ona w ogóle żyje ? Musiałem nie trafić... - zadrwiłem.

Gryfon gwałtownie wstał. Nie wiedziałem, że tak łatwo go zdenerwować...

- Jeśli Luna mimo wszystko będzie chciała pojechać do Hogwartu, pojadę z nią. - wysyczał przez zęby.

- Zakochani... Jakie to urocze... W takim razie widzimy się w szkole, Longbottom.

Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z Trzech Mioteł razem z Zabinim. Stwierdziliśmy, że to może być ciekawy rok szkolny i pożegnaliśmy się. Nasze następne spotkanie było na peronie 9 i 3/4.

1 komentarz:

  1. Nice.. ciekawy pomysł z tym nadrabianiem ostatniej klasy po wojnie ;) Czekam, co się wydarzy dalej XD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń